A- A A+

Aktualności

83. Rocznica Rozstrzelania Polaków z Wolnego Miasta Gdańsk w 1940 r. w obozie Stutthof.

22 marca 1940 r. Niemcy w lesie nieopodal obozu Stutthof rozstrzelali 67 Polaków, działaczy na rzecz polskości na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Wśród nich znaleźli się m.in. ks. Marian Górecki, ks. Bronisław Komorowski, Bernard Filarski, Antoni Lendzion, Michał Szuca, Leon Trzebiatowski oraz Anastazy Wika-Czarnowski. Egzekucja odbyła się w Wielki Piątek. W tym roku obchodzimy 83. rocznicę tych tragicznych wydarzeń.

W styczniu 1940 r. niemiecki policyjny sąd doraźny skazał na śmierć 89 działaczy polskich organizacji z terenu Wolnego Miasta Gdańsk. W większości byli to księża, nauczyciele, pocztowcy i kolejarze. Pierwszą grupę rozstrzelano w lesie nieopodal obozu Stutthof 11 stycznia 1940 r. Liczyła ona 22 osoby, wśród zamordowanych byli ks. Franciszek Rogaczewski, ks. Bernard Wiecki, ks. Władysław Szymański oraz kolejarze i członkowie Rady Portu i Dróg Wodnych.

Kolejną grupę 67 osób rozstrzelano w Wielki Piątek  22 marca 1940 r. Wśród zamordowanych znaleźli się m.in. ks. Bronisław Komorowski, ks. Marian Górecki, poseł Polaków do Volkstagu Gdańskiego Antoni Lendzion, lekarz stomatolog w Gimnazjum Polskim w Gdańsku dr Bernard Filarski, dziennikarz Henryk Wieczorkiewicz oraz komandor Tadeusz Ziółkowski. Jeszcze przed straceniem więźniowie ci poddani zostali przez Niemców szykanom. Jak opisuje w swych wspomnieniach Brunon Zwarra prześladowania trwały już od samego początku Wielkiego Tygodnia:

[W Wielki Wtorek] Zaraz po obiedzie kazano nam wszystkim stanąć przed izbami do apelu.[…] Na nieco wyżej położonej skarpie przed czynną już wówczas w środkowym baraku dezynfekcją ustawiono stolik, a wokół niego stanęli oficerowie SS z Paulym na czele. Jeden z nich przyniósł jakieś papiery i położył je na owym stoliku. Komendant zaczął w nich od razu wertować i po chwili oznajmił, by ci więźniowie, których numery wyczyta, wystąpili ze swoich szeregów i ustawili się przed nim w dwuszeregu. Następnie wywoływał powoli przeszło pięćdziesiąt numerów, po czym stanęli przed nim znani nasi działacze polonijni, z posłem Antonim Lendzionem na czele. Wśród nich odznaczała się wysoka postać Bronisława Komorowskiego, widziałem także nieco przygarbionego profesora Pniewskiego, dyrektora Stefana Goldmanna, […]  oraz tęgawego Zygmunta Grimsmanna, a przede wszystkim mego wuja Leona Blocka. Po krótkiej przerwie wyczytano dalsze numery więźniów i kazano im stanąć nie opodal pierwszej grupy. […] Goniono ich do najcięższych robót i często bito. Zabrano im wszystkie wierzchnie okrycia, szaliki i nawet chusteczki do nosa.[…]. Oni wszyscy byli znienawidzonymi przez nich Polakami, którzy dawali nieustannie i głośno świadectwo o tym, że byli w Gdańsku. Chociaż w tym morzu niemieckim nieliczni, jakże świadomi swej ważnej roli.       

Ostatecznie w Wielki Piątek 1940 r. z rana całą grupę 67 osób wyprowadzono z obozu Stutthof i rozstrzelano w pobliskim lesie. Tak ten dzień wspomina jeden z pierwszych więźniów tego obozu ks. Alfons Muzalewski:

Ta grupa rozstrzelana w Wielki Piątek została odizolowana od reszty więźniów już na kilka dni przed egzekucją. Strasznie ich gnębiono przez te kilka dni: głodzono, szykanowano, przeprowadzano z nimi karny „sport”. W czwartek grupa więźniów została wyprowadzona na miejsce egzekucji i wykopała skazańcom mogiły. W piątek rano wyprowadzono ich. Słyszeliśmy strzały. Wyprowadzono ich cichaczem.

Niemcy po dokonaniu zbrodni starali się zatrzeć po niej od razu ślady. Do zasypywania dołu z ciałami pomordowanych Polaków wykorzystywano innych więźniów. Proceder ten wspomina Bolesław Kowalczyk:

W marcu 1940 r. wachmani SS chwycili sześciu więźniów, a w tym i mnie, kazali zabrać z sobą łopaty i pognali nas biegiem 4 km w las. Kiedy dobiegliśmy na miejsce, zobaczyliśmy duży grób masowy: byli to Polacy z Polonii Gdańskiej w liczbie 70-ciu, którzy zostali zamordowani przez hitlerowców. Nazwisk pomordowanych w tej grupie nie znam. W ciągu godziny musieliśmy grób zasypać, obsadzić drzewkami sosnowymi i wyłożyć mchem. Zrobiliśmy po prostu nowy las – zakryliśmy ślady dokonanej zbrodni. Następnie bez oglądania się, wachmani pognali nas biegiem do obozu.

Celem tych działań była chęć wymazania z pamięci przyszłych pokoleń nie tylko nazwisk, ale również idei i wartości wyznawanych przez pomordowanych. Informacje o prawdziwych przyczynach śmierci były zatajane przed członkami rodzin. Jednak pamięć o zamordowanych nigdy nie zginęła.

Dziś w 83. rocznicę tych tragicznych wydarzeń pod pomnikiem upamiętniającym zamordowanych w styczniu i marcu 1940 Polaków z Wolnego Miasta Gdańsk dyrekcja, pracownicy Muzeum Stutthof w Sztutowie oraz przedstawiciele wojewody pomorskiego, władz samorządowych, lokalnych szkół i harcerstwa oddali hołd ofiarom tej zbrodni. W tegorocznych obchodach udział wzięła prawnuczka zamordowanego w marcu 1940 r. Bernarda Filarskiego p. Anna Wardle. W swoim przemówieniu powiedziała:

Jestem tu, by pokłonić się z szacunkiem nad tym miejscem nie tylko w imieniu swoim i mojej mamy, nie tylko w imieniu najmłodszej córki Bernarda Filarskiego, Heleny Kwasner żyjącej w Australii, ale również w imieniu licznych potomków Bernarda Filarskiego rozsianych po świecie, którzy nie mogą tu przybyć.  Dziękuję wszystkim, którzy pracują nad tym, aby pamięć o działaczach polonijnych i ich poświęceniu nie uległa zapomnieniu.

Piotr Tarnowski dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie powiedział natomiast o znaczeniu pamięci o zamordowanych w 1940 r. Polaków:

Celem Niemców 22 marca 1940 r.  nie było tylko wymazanie z pamięci nazwisk wybitnych Polaków z Wolnego Miasta Gdańsk. Działania te miały zniszczyć wszystko w co wierzyli, na rzecz czego działali i o co walczyli. My dziś, swoja postawa pokazujemy, że pamięć o zamordowanych Polakach jest wiecznie żywa. Pokazujemy, że To MY jesteśmy Pamięcią!

Po głównych uroczystościach część zgromadzonych udała się do Stegny na Skwer im. Bernarda Filarskiego by wspólnie oddać hołd temu wybitnemu działaczowi.