Aktualności
84. rocznica rozstrzelania Polaków z Wolnego Miasta Gdańska
Dziś przypada 84. rocznicę rozstrzelania przez Niemców 67 Polaków z Wolnego Miasta Gdańska. Po raz kolejny, przedstawiciele rodzin ofiar, władz r samorządowych, służb mundurowych, uczniowie szkół z terenu powiatu nowodworskiego, harcerze, muzealnicy oraz mieszkańcy Pomorza spotykali się pod pomnikiem upamiętniającym rozstrzelanych w dwóch egzekucjach przeprowadzonych w lasach obok obozu Stutthof w 1940 r.
W uroczystościach wzięli potomkowie dr Stefana Goldmana jednej z ofiar egzekucji dokonanej w Wielki Piątek, 22 marca 1940 r. Do zebranych w niezwykle przemówił p. Bartosz Goldman, który przedstawił niezwykle przejmującą historię swojego pradziadka.
***
Dlaczego dzisiejszy dzień jest tak ważny.
W styczniu 1940 r. na terenie obozu Stutthof odbyło się w obecności pierwszego komendanta Maxa Paulego posiedzenie niemieckiego, policyjnego sądu doraźnego. W następstwie jego wyroku na śmierć skazano 89 osób, polskich duchownych, działaczy organizacji społecznych, urzędów oraz administracji. Do obozu trafili w ramach realizowanej na Pomorzu Gdańskim „Inteligenzaktion”. Ich jedyna winą było działanie na rzecz polskości Wolnego Miasta Gdańska.
Pierwsza egzekucja miała miejsce 11 stycznia 1940 r. Niemcy zamordowali wtedy 22 osoby. Wśród nich znaleźli się m.in. księża Franciszek Rogaczewski – rektor kościoła pw. Chrystusa Króla w Gdańsku oraz Bernard Wiecki – proboszcz parafii w Wocławach na Żuławach Gdańskich. W tym dniu zamordowano także działaczy polskich organizacji na terenie Wolnego Miasta Gdańska m.in. Franciszka Kręckiego – prawnika i bakowca czy Witolda Nełkowskiego – kolejarza, sekretarza Polskiego Zrzeszenia Pracy.
Kolejną egzekucje przeprowadzono 22 marca 1940 r. Rozstrzelano wtedy 67 osób. Już na kilka dni przed egzekucją Niemcy mieli wyselekcjonować grupę więźniów, wobec których rozpoczęli szykany. Tak ich los wspominał Brunon Zwarra:
Zaraz po obiedzie kazano nam wszystkim stanąć przed izbami do apelu. […] Na nieco wyżej położonej skarpie przed czynną już wówczas w środkowym baraku dezynfekcją ustawiono stolik, a wokół niego stanęli oficerowie SS z Paulym na czele. Jeden z nich przyniósł jakieś papier i położył je na owym stoliku. Komendant zaczął w nich od razu wertować i po chwili oznajmił, by ci więźniowie, których numery wyczyta, wystąpili ze swoich szeregów i ustawili się przed nim w dwuszeregu. Następnie wywołał powoli przeszło pięćdziesiąt numerów, po czym stanęli przed nim znani nasi działacze […], z posłem Antonim Lendzionem na czele. Wśród nich odznaczała się wysoka postać Bronisława Komorowskiego, widziałem też nieco przygarbionego profesora Pniewskiego, dyrektora Stefana Goldmana, […] oraz tęgawego Zygmunta Grimsmanna […]. Po krótkiej przerwie wyczytano dalsze numery więźniów i kazano im stanąć nieopodal pierwszej grupy. […] Goniono ich do najcięższych robót i często bito. Zabrano im wszystkie wierzchnie okrycia, szaliki i nawet chusteczki do nosa. […] Oni wszyscy byli znienawidzonymi przez nich Polakami, którzy dawali nieustannie i głośno świadectwo o tym, że byli w Gdańsku.
Samą egzekucję, która odbyła się w przypadający w tym dniu Wielki Piątek wspominał ks. Alfons Muzalewski:
„Druga grupa gdańszczan została rozstrzelana w Wielki Piątek 1940 r. M.in. rozstrzelano wtedy księdza Komorowskiego i księdza Góreckiego. […] Zginęli wówczas m.in. Lendzion – poseł, dr Goldman – zbożowiec, Knitter – kolejarz, Łysakowski Konrad, dr Szuca – członek Rady Portu, Wesołowski Augustyn – członek Rady Portu, Block Leon – ojciec – kolejarz, Block Leon – syn, Witkowski Tomasz – kolejarz, Sojecki Konrad – kolejarz, Trzebiatowski Leon – kolejarz, Gregorkiewicz Józef – kolejarz, Jurkiewicz Antoni – kolejarz, Kosznik – urzędnik Pary Portu, Grimsman Zygmunt, Gański, Dichman – inżynier Rady Portu, Nitka, Muzyk Feliks – dyrygent chóru w Gdańsku. […]
W czwartek grupa więźniów została wyprowadzona w miejsce egzekucji i wykopała skazańcom mogiły. W piątek rano wyprowadzono ich. Słyszeliśmy strzały. Wyprowadzono ich cichaczem”.
Informacje o egzekucji i późniejszym zacieraniu przez sprawców śladów zbrodni, do czego zmuszono innych więźniów znajdziemy w wspomnieniach innych więźniów. Jednym z nich był Tadeusz Masio, który w swoje relacji wspomina:
Dostaliśmy łopaty i stojąc koło głównej bramy czekaliśmy na wymarsz do prac. Było już ciemno, kiedy od strony lasu z miejsca gdzie w poprzednią noc było widać łunę usłyszeliśmy strzały, całe serie z broni maszynowej. Było to na północny zachód od głównej bramy w odległości kilometra lub półtora. Gdy nasi SS-mani usłyszeli strzały otworzyli bramę i z krzykiem biegiem pognano nas w tym kierunku. Biegliśmy przez las, gdy dobiegliśmy do miejsca oświetlonego reflektorami zobaczyliśmy wykopany duży rów. Szeroki na 3-4 metry, długi na 20 metrów. W rowie leżały przysypane trochę piaskiem trupy więźniów. Kazano nam ten rów zasypać […]. Na miejscu rowu posadziliśmy kilka drzewek.
Dziękujemy wszystkim, którzy w tym niezwykle ważnym dniu dali świadectwo pamięci o tragicznych wydarzeniach z 22 marca 1940 r.