A- A A+

Aktualności

Konserwacja pejczy obozowych

Wykonany w obozie Stutthof rysunek przedstawiający karę chłosty.
Zbiory Muzeum Stutthof

Muzeum Stutthof zakończyło właśnie proces konserwacji wybranych przedmiotów wykonanych ze skóry. Wśród eksponatów poddanych pracom konserwatorskim przez pracownię „Rewars” znajdują się m. in. skórzane pejcze oraz gumowe pałki, służące w obozie Stutthof do karania więźniów.

Obozowy  regulamin- Lagerordnung, do którego przestrzegania zobowiązani byli więźniowie osadzeni w obozie Stutthof, mimo swojej nazwy wcale nie służył zachowaniu praworządności. Jego zadaniem było sianie terroru,  udręczenie i zastraszenie więźniów.

W obozie ukaranym można było zostać za wszystko i za nic: za niewykonanie normy, za nie oddanie w porę honorów przechodzącemu SS-manowi (którego więzień po prostu mógł nie zauważyć), za brak guzika (którego więzień nie miał czym przyszyć), za brak czystości (gdy więzień nie miał ani czasu, ani możliwości by się umyć, uprać odzież, sprzątnąć izbę), za spanie w odzieży (gdy zimą temperatura w baraku spadała poniżej 0˚C), szmuglowanie żywności, kradzież warzyw, gdy więźniowie stale chodzili głodni.  

Kary stosowane w obozie podzielić można na dwie grupy: kary doraźne, wykonywane natychmiast na miejscu „przestępstwa” przez tego, który je zauważył oraz kary regulaminowe.  Te drugie zarządzał komendant obozu na podstawie meldunku złożonego przez SS-mana lub więźnia funkcyjnego. Kara chłosty wykonywana była wówczas publicznie, po wieczornym apelu, w obecności komendanta obozu, SS-Theodora Meyera oraz lekarza obozowego SS-Otto Heidla. Wykonywał ją więzień funkcyjny pełniący funkcję starszego obozu  (Arno Lehmann lub Fritz Selonke). Wymierzano ją na gołe ciało pejczem lub kijem na specjalnym stołku zwanym „kozłem”. Liczba uderzeń, w zależności od rodzaju przewinienia, wynosiła od 10 do 50, czasem więźniowie wspominają nawet o 100.

Kara wymierzona nie zawsze znaczyła to samo, co kara zarządzona, ponieważ często wykonujący karę dopuszczali się szykan. Jedna z nich było zmuszenie bitego do liczenia razów, oczywiście po niemiecku. Jeśli więzień się pomylił, bicie rozpoczynało się na nowo.

Sposób wykonania kary chłosty opisuje w swych wspomnieniach dr Lech Duszyńki, były więzień obozu Stutthof.

„Przy wieczornym apelu zjawił się układny SS-man w stopniu obersturmfuhrera i odczytał, obok normalnego rozkazu, zalecenie na wymierzenie kary cielesnej w postaci 20-25 pałek na mniej przyzwoitą część ciała człowieka. Wyczytani ustawili się w najnormalniejszej kolejce, cierpliwie czekając na egzekucję.

Przed frontem apelowym stawiano precyzyjnie skonstruowany kozioł, którego zasada polegała na tym, że więzień miał tak unieruchomione nogi, że wystarczało uchwycić go za głowę, aby go całkiem unieruchomić.

Więzień stawał przed poprzeczką środkową nogami w taki sposób, aby poprzeczka niższa przebiegała tuż poza powierzchnią tylną podudzia, teraz stojący po drugiej stronie kozła SS-mani, pomocnik głównego oprawcy, chwytał za kark więźnia i energicznym ruchem przeciągał go przez poprzeczkę środkową kozła, wysiłek pomocnika kata był minimalny, a unieruchomienie więźnia doskonałe. Sam oprawca, który pałką grzmocił napięte pośladki wkładał w tę czynność całą swą nienawiść, przez co wymierzana kara doprowadzała delikwenta do granic wytrzymałości.

Miarowe uderzenia pałki, przypominające takt wahadłowego zegara, dopełniały krzyki ofiary, które początkowo słabe, stawały się pod koniec egzekucji nieludzkim wrzaskiem.”

Wspomnienia Lecha Duszyńskiego, Zbiory AMS.